Legenda o jeziorze Oleczno

Kiedyś przed laty, niewiele kilometrów na północny zachód od Brodnicy, w okazałym dworze mieszkał młody i bogaty hrabia. Był to człowiek lekkomyślny, lubiący próżniacze życie. O poddanych mało dbał, a ci byli nieludzko wyzyskiwani przez zarządców i ekonomów. Zdarzyło się, że w czasie pobytu za granicą poznał równą sobie urodzeniem piękność. Znajomość ta wkrótce zakończyła się ślubem. Młoda hrabina zamieszkała w posiadłości męża, przywożąc ze sobą służbę, która z pogardą odnosiła się do miejscowych ludzi. Opływająca w dostatki hrabina miała jedno wielkie zmartwienie. Minęło już kilka lat od ślubu, a ona nie miała jeszcze upragnionego potomstwa.

Zazdrościła więc wszystkim młodym mężatkom posiadanych dzieci. Gdzie tylko mogła i jak tylko mogła dokuczała matkom, a dziewczętom po prostu zabraniała wychodzenia za mąż. Szczególnie okrutnie obeszła się ze swoją pokojówką, która zamierzała poślubić miejscowego parobczaka.

Nie tylko nie zgodziła się na zamążpójście, ale gdy pewnego razu wpadła w złość, kazała ją wychłostać do utraty przytomności, a później wrzucić do bagna, żeby ją woda ocuciła. Wtedy stała się rzecz , której nie przewidziała okrutna hrabina, bita i maltretowana pokojówka utonęła.

Gdy o tragedii dowiedziała się matka dziewczyny, z żalu omal nie postradała zmysłów. Będąc w głębokiej rozpaczy rzuciła klątwę na hrabinę i życzyła jej, aby zginęła podobną śmiercią.
Nadeszły Zielone Święta. Hrabina zamierzała pojechać z mężem do pobliskiego kościoła, by pokazać ludziom jaka to ona pobożna i dobra.
Mąż znał nastroje ludu i jego wrogi stosunek do swej przewrotnej żony, polecił więc jej zostać w domu i do kościoła pojechał sam.

Rozwścieczona hrabina ani myślała rezygnować z tego, co już postanowiła. Gdy mąż odjechał kazała zaprząc najlepszą czwórkę koni do karocy i ruszyła w drogę.

Aliści nie ujechała daleko. Nagle gościniec zaczął się zamieniać w grzęzawisko. Karoca wraz z zaprzęgiem zanurzała się coraz bardziej w tworzącym się bajorze. Przerażona hrabina wyskoczyła z karocy, zaczęła krzyczeć i wołać o ratunek. Wołanie usłyszano we dworze. Stary służący chcąc przyśpieszyć niesienie pomocy w nieszczęściu, przynaglał młodych parobków słowami: „O leć no prędko! O, leć no prędko!”

Na nic się wszystko zdało. Hrabina, podobnie jak jej pokojówka znalazła śmierć w grzęzawisku, które po latach zamieniło się w jezioro.
Nadano mu imię Oleczno na pamiątkę słów starego służącego: „O, leć no!”
Hrabia po tym zdarzeniu, dla przebłagania Boga za grzechy żony, polecił zbudować nad brzegiem jeziora dużą kaplicę i sprowadził do niej pięknie brzmiące dzwony.
Ofiara była widocznie niemiła Stwórcy ponieważ po jakimś czasie jezioro pochłonęło i kaplicę i dzwony.
Teraz po latach, gdy w Zielone Święta na brzegu jeziora, przyłoży się ucho do ziemi, można czasem usłyszeć bicie owych zatopionych dzwonów.

Legenda opisana w książce:
? Z kultury ludowej regionu brodnickiego?
Autor: Stefan Bilski
Zdjęcia: własność Stowarzyszenia? Aktywna Gmina?